Przed chwilą byłam na spacerze z psem. Spotkałam dwie sąsiadki, radośnie szczebioczące i przyszła chwila refleksji.
Czy to nie jest czasem tak,że ludzie traktują bezdzietne jak pariasów, izolują, wykluczają, czy to my same sobie to fundujemy?
Nie wiem jak u Was ale u mnie w pracy funkcjonuje zasada, wedle której dzieciate mają lepsze godziny pracy.Urlopy są dla wszystkich w tym samym czasie, bo wakacje mają wszyscy, natomiast wiem,że w firmach bezdzietne mają do wyboru mało atrakcyjne terminy urlopów.
Czy kobiety posiadające dzieci są lepszymi rozmówcami, mają więcej do powiedzenia, są bardziej atrakcyjne towarzysko, czy wręcz przeciwnie?
Ja często czuję się jak wykluczona.Nie wiem co to kolka,ząbkowanie,nie znam najnowszych zabawek.W towarzystwie mam czuję się jakbym siedziała gdzieś w nogach i nikt mnie nie widział.Zapadam się w sobie..
Czy matki czują się tak samo w towarzystwie bezdzietnych?Czy to są dwa zbiory, bez wspólnego mianownika, czy jednak coś nas łączy?
Matki to też dalej kobiety. Mam koleżanki dzieciate które potrafią gadać na inne tematy niż zupki i kupki są też takie które innych tematów nie mają. Wszystko zależy od człowieka od dystansu do pewnych spraw. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa mam jedna taka koleżankę.W towarzystwie innych mam poruszane sa tylko tematy związane z dziećmi.Chyba,że trafiłam do piekła:D:D
UsuńTo ja Ci powiem jaką miałam sytuację wczoraj w Rossmanie☺
OdpowiedzUsuńToczyłam się z tymi moimi kulami, między alejkami. Wreszcie udało mi się dotrzeć do pudrów. Stoję, oglądam i staram się nie przewrócić. A tu nagle coś mnie przepycha, że prawie się przewróciłam. Jakaś krowa z wózkiem przeciskała się koło mnie. Nie patrzyła, że właśnie potrąca kogoś o kulach. Normalnie święta krowa. Żadnego przepraszam ani nic. Poprostu jedzie z tym wózkiem taranując mnie po drodze... brak słów.
Niestety cześć dzieciatych czuje się lepsza od innych...
Pytanie:czy to wynikało z bycia matką czy po prostu brakiem kultury i empatii?Myślę,że raczej to drugie.Jak kocham starsze osoby, to do szalu doprowadzają mnie staruszki przepychające się w autobusach, przechodzące na czerwonym, popychające mnie wózkiem w kolejce.I tu również pyt.Czy wynika to ze starości i poczucia,że wszystko mi wolno bo jestem stara czy z braku kultury?Trudne sprawy;)
UsuńOdkąd mam dzieci, to nikt nie patrzy na mnie jak na człowieka, tylko jak na matkę, 90% moich znajomych nie ma dzieci, więc nasze spotkania są raz na kilka miesięcy. Nie cierpię tych mamusiek zafiksowanych na punkcie swojej nowej roli i dzieciach. Placów zabaw unikam jak ognia. A w pracy... no cóż, nie mam jej, bo moja córka nie pozwala mi wyjść do kibla bez niej, może udałoby się z jakąś nianią w przyszłym roku, bo żłobek odpada- dzieci chorują, więc szybko skończę swoją nową karierę. No i wszyscy, którzy nie mają dzieci gadają na około o równouprawnieniu, że przecież są też ojcowie, to ja proszę niech wytłumaczą to mojej rocznej córce.
OdpowiedzUsuńJakoś nie wyobrażam sobie sytuacji gdy nie będę miała dzieci i będę rąbała popołudniówki do emerytury.No way!
UsuńMam koleżankę bezdzietną i w pracy jest dyskryminowana, bo przecież może zostać dłużej, bo musi zastąpić koleżankę której dziecko zachorowało i kilka podobnych sytuacji. Wkurza się i wcale jej się nie dziwię. Uważam, że po prostu u nas z kulturą pracy jest bardzo słabo.
UsuńIlu ludzi tyle postaw ale najważniejsza jest jednak empatia i ciut inteligencji... Sama na każde z dzieci czekałam dlugo i wiem jak boli czekanie. Nigdy nie oceniam osoby przez pryzmat tego czy ma dziecko czy nie i nie zastanawiam się dlaczego tak jest. Niedawno urodziłam druga córkę, moja przyjaciółka nadal czeka na swoją, potrafimy rozmawiać o moim szczęściu ale też o jej bólu. Uważam, że o niepłodności powinno się mówić otwarcie i tego się nie wstydzić przed dzieciatymi. Na pewno nie uciekać i nie izolować się. Jeśli temat dzieci w towarzystwie wychodzi juz bokiem to wystarczy zwrócić grzecznie uwagę, mnie taka uwaga bezdzietnej osoby nie bioli, rozumiem ją. Jak ktoś nie zrozumie to jest burak i tyle :p Asia
OdpowiedzUsuńJestem raczej otwarta, więc rozmowy o niepłodności mnie nie krępują.Wczoraj rozmawiałam właśnie z nową koleżanką z pracy o dzieciach.Powiedziała,że współczuje mi bo Ona nie wyobraża sobie życia bez dzieci.Ważne żeby o tym mówić bo ludzie łatwo oceniają i przyklejają łaty.
UsuńKiedyś rodzice używali argumentu typu:co Ty możesz wiedzieć o wychowaniu, skoro nie masz dzieci.Nikt mi nigdy wprost tego nie powiedział ale to się czuje.
Poza tym nie chciałabym być dyskryminowania ze względu na bezdzietność.To działa tez w drugą stronę.
Mnie się też wydaje, że dużo zależy od tego, na ile kobieta zaangażowana jest wyłącznie w macierzyństwo i czy bycie mamą jest tym, co ją definiuje pod każdym względem jako człowieka. Bardzo niebezpieczna sytuacja, zarówno dla matek, jak i dzieci, a niestety zdarza się. Co do przywilejów płynących z faktu posiadania dzieci, to niestety spotkałam się z tym w pracy, zwłaszcza jeśli to sfeminizowane środowisko. Najczęstsza wymówka, typu: ja nie mogę, bo muszę odebrać dziecko, bo mąż nie sam nie wykąpie, bo się rozchorowało, bo niedzielę spędzamy rodzinnie itp. A z drugiej strony jak już będę pracującą mamą, to też liczyłabym na pewną wyrozumiałość w tym względzie. Ale dla bezdzietnej strony bywa to krzywdzące, co sama odczułam swego czasu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie 😉 Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Gorzej jak punkt siedzenia sie nie zmieni😉
UsuńZgadzam sie z Tobą.Mnie również przerażają matki kwoki.Gdy dzieci wylatują z gniazda rozpadają sie na milion kawałków.
Jestem mamą, kobietą a przede wszystkim sobą ☺ Rozmawiam o wszystkim, nie tylko o swoim brzdącu. Trzeba mieć dystans do siebie 😉
OdpowiedzUsuńJeśli ma się dziecko w wieku szkolnym, to ma ono mniej więcej 15 tygodni wakacji rocznie w ściśle określonym czasie. Rodzice, zakładając, że nie spędzają wakacji razem, mogą liczyć na 12 tygodni urlopu. Trudno oczekiwać, że wezmą go akurat w październiku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Katarzyna
Katarzyno, mam dziecko, a spędziłam z nim dwa tygodnie wakacji. Po prostu nie lubię wyjeżdżać w wakacje - w Polsce za ciasno, za granicą za ciepło lub za drogo.
OdpowiedzUsuńJak chodziła do przedszkola, to wyjeżdżaliśmy właśnie w październiku, marcu. Teraz wakacje narzucają terminy, więc bierzemy ferie i dwa tygodnie wakacji. Nie wyobrażam sobie brać urlopów oddzielnie i zagospodarowywać dziecku całych wakacji.
Na tydzień wyjechała jeszcze z babcią, a 6 tygodni spędziła na półkoloniach w różnych miejscach i bardzo jej się podobało. Starsze dziecko może siedzieć samo w domu te parę godzin, są też kolonie, większość ma jakichś dziadków, z którymi, do których może pojechać. Nie mów, że tak wszyscy dzieciaci z tymi dziećmi jeżdżą. Niektórzy prawie całe wakacje dzieci nie widzą.
Czasy się zmieniają.Wszystko można, trzeba tylko chcieć.Nie popieram żadnej dyskryminacji. Zawsze można porozmawiać i spróbować się dogadać,żeby każdy był zadowolony.
UsuńSą rodzice, którzy są oburzeni,że szkoła w wakacje zamknięta:)Rozumiem,że my nie musimy odpoczywać.A to,że mamy 2 miesiące wakacji to bujda na kółkach!!!Pracujemy do końca czerwca, a wracamy w połowie sierpnia bo zaczynają się rady, zebrania zespołów i przygotowania do roku szkolnego.
Tydzień półkolonii to w moim mieście koszt ok 550 zł. Było mnie stać na jeden. W przyszłym roku może uzbieram na dwa, za dwa lata przymierzę się do obozu jeździeckiego 😊. Mam córkę w drugiej klasie, nie można jej jeszcze zostawić na cały dzień samej. Z czterech dziadków trzech nie żyje, jedna babcia jest religijną fanatyczką i absolutnie się do opieki nie nadaje. Wakacje przetrwałam dzięki dwóm innym mamom, z którymi dzieliłyśmy się opieką. Jedna czasem brała zwolnienie, ja ograniczyłam działania firmy do niezbędnego minimum. Nie specjalnie interesuje mnie, co nauczyciele robią w czasie swoich wakacji ani nie zamierzam ich z tego rozliczać, ale fakt pozostaje faktem, szkoła jest przez 9-10 tygodni latem zamknięta, potem 3 tygodnie świąt bożonarodzeniowych, 2 tygodnie ferii itd itp. Jakoś trzeba to ogarnąć i nie rozumiem, dlaczego tym, którzy mają dzieci nie można tego ułatwić przynajmniej w ten sposób, żeby nie kręcić nosem i nie robić min, kiedy chcą urlopu w ściśle określonych terminach. Tym bardziej, że dzieci w końcu dorastają i problem znika, można śmigać do Toskanii w listopadzie. Drogie Niepłodne, najpewniej w końcu doczekacie się dzieci i staniecie w obliczu tego samego problemu i wierzcie, że wasze zrozumienie dla problemu zniknie w mgnieniu oka 😊 Pozdrawiam Katarzyna
UsuńNie przypominam sobie 3 tyg.swiat😉Kończymy 23 grudnia,a 27 wracamy na dyżury.
UsuńDlaczego mam być dodatkowo ukarana urlopem w październiku gdy nie stać mnie np na zagraniczne wakacje?Nie dość, że niepłodna to jeszcze ma marznąć nad Bałtykiem😜Na szczęście mnie to nie dotyczy bo jesli będę miała dziecko będę się z nim byczyć w każde wakacje,ferie i święta😝
Pozdrawiam😊
U nas ferie bożonarodzeniowe zaczynają się 23 grudnia a kończą 6 stycznia. Tak owszem, są dyżury w świetlicy, ale przecież tylko najgorsi rodzice nie organizują sobie wtedy wolnego i posyłają dzieci do szkoły w tym czasie, prawda? Przynajmniej taka jest obiegowa prawda w moim otoczeniu. Pozdrawiam również 😊 Katarzyna
UsuńW moim nie😊Rodzice,którzy maja problem z zapewnieniem opieki😊Najgorsi zapominają odebrać dziecko,a niestety to się zdarza.Niektórzy ciągle się spóźniają i nawet nie maja odwagi spojrzeć mi w oczy.Nikogo nie interesuje czy ja np.nie musze odebrać dzieci z przedszkola i to mnie wkurza najbardziej.Jestem w stanie zrozumieć,ze korek,awaria.Niektórym się wydaje,że powinnam siedzieć do nocy i nie protestować.Szkoda mi tylko dzieci,które patrzą na drzwi..
UsuńMówię tu skrajnych kiedys przypadkach,a zdarzających sie coraz częściej.To sobie ponarzekalam😉
Ja mam w rodzinie kobitkę, która pracuje w świetlicy i kiedyś mi opowiadała, że zbierając zapisy na jakiś wolny od nauki dzień, praktykują dwie listy. Na jednej faktycznie zapisują dzieci, a druga jest zawsze pusta, żeby chętnemu rodzicowi móc z troską w oczach powiedzieć, że owszem, chętnie zapiszą, ale to dziecko będzie jedyne....
UsuńK
Ja tam wolę gromadkę bo z jednym nie bardzo jest co robić.Może są takie praktyki ale u mnie jest zawsze kilkanaścioro.
UsuńU nas jest różnie. Nie rozmawiamy tylko o dzieciach, ale sporo tak. No i dużo spotkań inspirowanych jest dziećmi. Np. dużo spotkań sąsiedzkich jest z okazji urodzin dzieci. Rozmawiamy o różnych sprawach, ale to przez dzieci tam jesteśmy. Bezdzietni i Ci z dziećmi w innym wieku nie dostają zaproszeń. Często zatrzymujemy się pogadać, np. wracając z pracy, bo ktoś jest z dzieckiem na dworzu i robią się sąsiedzkie pogaduszki.
OdpowiedzUsuńSąsiadka, która pierwsze dziecko urodziła rok temu, dopóki go nie miała, nie kojarzyła wszystkich osiedlowych dzieci, nie łączyła ich dobrze z matkami. Wtopiła się bardziej, jak zaczęła być w domu i wychodzić z dzieckiem.
Nie wiem, co byśmy robiły z bezdzietną, bo u nas nie ma bezdzietnych. Już z jednym dzieckiem dziwnie się czuję. ;)
Nie mam też żadnych bezdzietnych koleżanek. W ogóle praktycznie z nikim oprócz sąsiadek nie spotykam się regularnie. Ale wszystkie stare koleżanki mają dzieci, tyle ile chciały. Jedna nie ma, z braku partnera, jak się sporadycznie spotkamy, to nie ma problemu z tematami rozmów.
Lubię oglądać ekipy kobiet z dzieciakami.Fajnie to wygląda:)Na pewno mają więcej wspólnych tematów.U nas w klatce tylko ja i dwie sąsiadki bezdzietne.Reszta ma jedno i więcej, a poza tym wszyscy się znają bo mieszkają tu od urodzenia i razem chodzili do szkoły.
UsuńZ moją przyjaciółką odkąd ma dzieci nie bardzo mam o czym rozmawiać.Nasze światy się rozjechały..