Żadna latarnia mi nie świeci w pysk, nic mnie nie denerwuje.Ciemność i cisza jak makiem zasiał.
Zmarzłam nieco ale ja zawsze marznę, więc wyjątkowo zimno to tu nie jest, może z wyjątkiem czytelni, do której dziś zajrzałam.Miejsce cudowne!Książki, hamak, drewniana leżanka, miejsce dla dzieci ale ziąb okrutny.To miejsce jest pewnie oblegane latem.
Wykupiliśmy jedynie śniadania bo lubimy wyszukiwać ciekawe jadłodajnie.
Poranny posiłek był obfity.Za 15 zł od osoby dostaliśmy naleśniki,sałatkę,sery żółte i białe, chleb własnego wypieku.Nie zjedliśmy nawet 1/3.
Kuźnia funkcjonuje dla gości od roku, więc wymaga jeszcze sporo pracy.
Nasze śniadanie
Około południa ruszyliśmy do Lwówka Śląskiego.Miasteczko bardzo ładne, małe, spokojne, otoczone murami.Nie zrobiłam zdjęć samego miasteczka.Zaliczyliśmy spacer i odwiedziliśmy informację turystyczną.Pani pokierowała nas do Szwajcarii Lwóweckiej.
Uprzedziła,że w parkach prowadzone są prace remontowe,więc do nich raczej nie wejdziemy.
Na parkingu pod Szwajcarią się rozpadało. Potem doszły opady śniegu, o płatkach wielkich jak liście.
Psy mokre jak szczury, my również.Warto było, mimo kiepskiej pogody widoki były piękne.
Znaleźliśmy też osobliwe miejsce na obiad.Kuźnia 1755.Mimo rozbudowanej karty dań, obiad dostaliśmy bardzo szybko, psy dostały dwie michy wody.Obsługa bardzo miła, wnętrze klimatyczne. Co najważniejsze miejsce przyjazne czworonogom.
Penne pieczarkowe i lasagne ze szpinakiem palce lizać!
Kudłata Ferajna
Jutro może Świerzawa?
Pozdrawiam Tangerina;)
Kocham te rejony. W Kuźni jadłam najpyszniejszą zupę grzybową na świecie! Cudownych ferii Wam życzę!
OdpowiedzUsuńJaki ten świat jest mały 😁Jedzenie bardzo dobre plus sympatyczna obsługa,czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńDziękuję!!