Pobudki były o 7.00, więc nie pospałam.
Wypogodziło się na szczęście.
Na pierwszy strzał poszła szkoła Polsko - niemiecka z klasami powitalnymi dla uchodźców.
I tu już mniejszy entuzjazm.Pani dyr robiła wrażenie sztywnej, na pytania odpowiadała pytaniami.
Zaskoczeniem było to,że była Polką.
Opisała działanie klas powitalnych.
Wygląda to tak,że przez pierwsze dwa lata dzieci uczą się języka niemieckiego w takich właśnie klasach.Gdy potrafią się już nim trochę posługiwać, są przenoszone do klas tradycyjnych.
Zaczynają uczyć się pozostałych przedmiotów.
Szkoła piękna, duża.Dzieci z 25 krajów! Jakoś to u nich hula:)
Kolejnym miejscem była szkoła zawodowa z klasami powitalnymi.
Oni są przygotowani bardzo dobrze na na przyjęcie uchodzcow. Mają nauczycieli przygotowanych na zderzenie z innymi kulturami, traumami tych dzieciaków.To profesjonaliści!
Pomoc socjalna jest nieporównywalna do naszej.
Mam wrażenie,że ludzie tam są bardziej otwarci, pozbawieni uprzedzeń.
Kolejną placówką była szkoła dla osób niepełnosprawnych.W tej szkole dzieciaki uczą się zawodu i podchodzą do egzaminu zawodowego bez ulg.Są traktowani na równi z pełnosprawnymi.
Tu już pani dyr uśmiechnięta i sympatyczna.Jednak uśmiech burzy mury:)
Tak trochę gonię z informacjami ale ciężko teraz to wszystko opisać.
Najlepiej byłoby pisać na miejscu ale nie miałam ani sił ani możliwości.
Wszędzie serwowali kawę kawę, więc pół dnia spędziłyśmy w toaletach:):)
Niemieckie toalety były nasze!:)
Wieczorem kolacja u człowieka, który pomógł zorganizować ten wyjazd i otworzył wiele drzwi.
Gość prowadzi Instytut zrównoważonego rozwoju edukacji, pracy i kultury Inbak.
Przyjął nas u siebie w domu.Było wino, pogaduchy i egzotyczne jedzenie, niestety z przewagą mięsa;/
Jakoś dogadałam się z panem z Indii moim dawno nieużywanym angielskim;)Żenada!!!
I pomyśleć,że zdawałam z niego maturę.Trzeba to naprawić!
Już nie mówiąc o tym,że przeszkadzało mi to,że nie znam niemieckiego.Tyle fantastycznych osób, a ja nicht verstehen!Lata nauki poszły w kanał!
Nie przepadam za tym językiem jest strasznie twardy i brzydki niestety.
Wieczorem osunęłam się na piętrową pryczę bez grama energii.
Od 8.00 do 23.00 w terenie.
Zmarzłam no i nie pojadłam ale wrażenia niesamowite!
Pozdrawiam Tangerina;)
Dużo ciekawych placówek. Mam nadzieję, że też mi się kiedyś trafi taki wyjazd. Popatrz, dzieli nas jedna Odra, a takie różnice w mentalności i w instytucjach.
OdpowiedzUsuń