Jesteśmy wkurzeni.Jesteśmy sfrustrowani i mamy dość!
Nastroje są bojowe i to bardzo.To nie jest już jedynie walka o wyższe wynagrodzenie, to walka o godność i szacunek.
W ciągu trzynastu lat powoli wspinałam się po nauczycielskiej drabinie i siedzę na jej wierzchołku od września 2018r., gdzie szanowna komisja (której przerywano, a co za tym idzie wybijano mnie z rytmu trzykrotnie!) postanowiła,że da mi ten awans.Wow! Trzy lata skrzętnie spisywanych działań na 89 stronach!Mam awans i chyba jedynie dla swojej satysfakcji i lepszych pieniędzy.Mój mąż jest ze mnie dumny,że toczę ten kamień każdego dnia.To On widzi jak padnięta wracam do domu i zasypiam mamrocząc o 21.00. On już wie,że już nie przyswajam, kiedy pytam o to co przed chwilą mi powiedział.Jak czytam te komentarze pod postami o strajkach ręce mi opadają.Skąd w ludziach tyle jadu, złości i zawiści.Tradycyjnie zarzut,że mamy dwa miesiące wakacji, ferie i jeszcze mnóstwo innych świetnych atrakcji pt. darmowe wycieczki.To mnie rozbawiło najbardziej.Tak,każda Pani chętnie po raz setny odwiedzi skansen, muzeum, kino, planetarium itd.Setnie się wtedy bawi i śmieje w głos!Nie ma wtedy pod opieką kilkudziesięciu uczniów, nie odpowiada za ich zdrowie i życie, nie musi mieć oczu dookoła głowy, gdzież tam!Ona się wycieczkuje za pieniądze rodziców!
Wakacje mamy jak każdy, kto wypracuje urlop.Nie są to dwa miesiące bo wracamy do pracy w połowie sierpnia.Nie możemy wziąć urlopu kiedy chcemy bo nikt nam za niego nie zapłaci.Musimy brać kiedy dają, latem, a chętnie zobaczyłabym Bieszczady jesienią!
Bez wakacji zamknęliby mnie w wariatkowie.Codziennie mam : a on się na mnie patrzy, a on za mną chodzi, a on mnie podrapał, zabrał, szturchnął z częstotliwością przeokropną. Rozwiązujesz jeden konflikt, pojawia się następny itd.Decybele jakie przyjmujemy pewnie są porównywalne lotniskowym.Moja głowa po powrocie do domu jest ogromna!
Dzieci kwestionują to co do nich mówisz, odmawiają wykonania już w pierwszej klasie!Pomijam to,że nie słuchają i wszystko trzeba powtarzać sto razy.
Są momenty,że mam ochotę wyjść ze szkoły i już nie wracać, są też takie,że cieszę się ,że robię to co robię bo po to skończyłam studia pedagogiczne.
Ja bym to wszystko zniosła gdyby nie to jak traktują nas rodzice.Ja jestem np. opiekunką nie nauczycielem z trzema specjalizacjami, opiekunką! Nie należy mi się powitanie i przeprosiny za spóźnienie, przecież za to mi płacą,że siedzę po godzinach gdy rodzic wchodzi spacerowym krokiem, zdziwiony,że go upominam. Przecież ja nie mam życia prywatnego!
Ileż to razy słyszałam,że Pani się uwzięła bo raczyła zrelacjonować po raz kolejny niewłaściwe zachowanie dziecka.Ponadto głodzimy dzieci, to kolejny ciekawy zarzut.Dzieci nigdy nie mogą zjeść!Mamy przeogromną radość w głodzeniu!Żadne dziecko nie powie w domu,że chce jeść kiedy akurat są zajęcia, Pani każe sprzątać itd.
I najlepszy jest zarzut,że nic nie robimy!Jesteśmy przyspawane do krzesła przez pięć godzin!
Nie odprowadzamy na obiad 18 klas co godzinę, nie robimy zajęć ( w których nie biorą udziału uczniowie rodziców z największymi pretensjami bo nie chcą brać!).Tylko siedzimy i jemy lub pijemy!Bo ja nie mam prawa zjeść i napić się w pracy!A z toalety mogę jeszcze skorzystać czy też już nie?
Jestem wściekła! Chciałam ostatnio zorganizować fajne zajęcia w klasach starszych ale jak usłyszałam jaka papierologia temu towarzyszy i że będę musiała odpowiadać na zarzuty rodziców, odechciało mi się serdecznie!Wypalam się powolutku.Jeszcze coś się tam tli ale niewiele tego zostało.Nie ma nauczyciela, który u mnie w szkole nie myśli o zmianie zawodu.
Ostatnio usłyszałam,że uczeń klasy VI powiedział do nauczycielki ty stara kurwo, inny ty suko bo kazała mu się przesiąść.To jest jakiś koszmar!Nauczyciel nie ma żadnych narzędzi dyscyplinujących bo jak mówią sami uczniowie rodzice i tak mi nic nie zrobią!
Współczuję matkom, które mają kilkuletnie dzieci.Nie chcę Was straszyć ale nie będzie komu uczyć Wasze dzieci!Wszyscy wtedy będą pracować w Lidlach, Biedronkach lub tak jak ja wieść życie wsioka.
Moja podwyżka to 5% czyli 130 zł!Wow!
Pozdrawiam Tangerina;)
Wiesz ja podziwiam nauczycieli, naprawdę ich podziwiam! Ja bym już dawno oszalała lub powybijała te rozpieszczone i 'bezstresowo' wychowane dzieciaki, które biorą przykład ze swoich rodziców.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wyrzuty sumienia, że na swoją pociechę podniosę głos bądź ryknę tak że pewnie sąsiedzi mnie słyszą, ale nie chcę w przyszłości świecić oczami za jej zachowanie. Czasem jak niania się poskarży na Młodą to przy niej córka zbiera gromy, później przepraszamy, a w domu mąż robi poprawkę z kazania.
Uważam iż strajk nauczycielski jest jak najbardziej uzasadniony.
Mój mąż mówi dokładnie to samo i wiem,że po pierwszym dniu w szkole by go zamknęli;)
UsuńCieszę się,że masz świadomość wagi wychowania:)Tak trzymaj!
Pozdrawiam!
Czternaście lat ciągnęłam ten nauczycielski wóz. Zaczęłam z grubej rury - pełnym etatem w SP, częścią w innej SP i jeszcze częścią w zespole szkół. Na dzień dobry blisko 40 godzin. Tablicowych. Pracowałam od 8 do 17 niemal dzień w dzień. Po powrocie do domu... dawałam korki. Do ósmej-dziewiątej wieczorem. W weekendy ślęczałam nad papierami, by przygotować się do kolejnego tygodnia pełnego orki. Często na ugorze. Z trzech etatów płaciłam rachunki, z korków miałam na tzw. waciki. Z tych wacików udało mi się po ośmiu latach kupić bankowi kawalerkę. Bankowi, a jakże, bo przecież od dekady ponad, przez kolejne dwadzieścia lat z hakiem "moje" 29 m. kw. tak naprawdę nie należą do mnie lecz do banku, który łaskawie uwiesił mi na szyi kredyt hipoteczny. Po drodze mojej belferskiej karyjery zaliczałam przeróżne konfiguracje, w tym takie gdy kończyłam w szkole pracę o 16, potem gnałam z ozorem na wierzchu na kilka godzin lektoratu do szkoły językowej. Bom lingwistka. Od razu uprzedzam wszelkie "acha...! tej to dobrze...wzięła se kokosy na tych lektoratach zbiła". Ano, nie zbiła. Nauczycielka-singielka z 30-letnim kredytem hipotecznym musiała, po prostu musiała zapierdalać jak dziki osioł, by wyżyć z miesiąca na miesiąc. Bezustannie niczym ten oszalały chomik na kołowrotku. Dochrapałam się mianowania. Dyplomowanego z premedytacją sobie odpuściłam. Po doświadczeniach ze "zdobywaniem" tytułu n-la mianowanego zdecydowałam, że ja w tej farsie więcej udziału brać nie chcę. Czym bowiem więcej był mój zawodowy awans jak nie biurokratycznym stwarzaniem pozorów, iż się rozwijam. Papierki, papierki, papierki. Zaświadczenia, szkolenia, certyfikaty, dyplomy, dyplomiki i inny tego typu chłam ścielił się gęsto. Za to brakowało mi merytorycznego wsparcia w samej pracy. Jak postępować z uczniem zdolnym, z uczniem z deficytami, z rodzicami uczniów i takich, i takich; jak radzić sobie z frustracją, brakiem należytego warsztatu pracy, tępym dyrektorem, biurokracją... W tych kwestiach próżno było wyczekiwać pomocy. Najważniejsze było, by zrobić "teczkę".
OdpowiedzUsuńPo latach spędzonych w tym zawodzie nabrałam kilku przeświadczeń. Po pierwsze, zło czai się u samych źródeł. Nie ma bowiem należytego przygotowania do tej profesji na poziomie studiów. Po drugie, fatalna jest organizacja pracy na poziomie szkół. Nie każdy specjalista z danej dziedziny nadaje się charakterologicznie, psychologicznie i pedagogicznie do roli wychowawcy. Warto by było oddzielić funkcje opiekuna klasy i przedmiotowca. Po trzecie, zaplecze techniczne. Nie może, no po prostu nie może być tak, żeby nauczyciel musiał poświęcać prywatne środki i sprzęt w celu przygotowania się do zajęć. Nie powinno też być tak, że taszczy się szkolną robotę do domu. Dlaczego nie można nauczycielowi stworzyć warunków do pracy tzw. biurowej w miejscu, które mieni się jego miejscem pracy..?
Mnóstwo, doprawdy mnóstwo jest ułomności towarzyszących wykonywaniu tego zawodu. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Bynajmniej nie jestem zwolenniczką gloryfikowania rangi tej belferskiej profesji. Ba! Jestem zdania, że wśród nauczycieli należałoby przeprowadzić ostrą selekcję (a przy tym wprowadzić zdecydowaną reformę szkolenia ku temu zawodowi). Niemniej, nie dziwi mnie ta żółć, która na przestrzeni ostatnich miesięcy zalewa ten kraj. Pora najwyższa. Ja już straciłam nadzieję. Odeszłam. Nie wrócę. Prędzej do tego Lidla tudzież Biedronki podłogi zamiatać. Ale szkoda mi tej reszty idealistów, którzy wciąż mają wiarę.
Tangerino, bierz tę wiejską chałupę z duszą i mebluj sobie świat na nowo. Poza tym zawodem. Które to słowo brzmi w tym miejscu wyjątkowo dwuznacznie, gdyż faktycznie zawód ten okazuje się być sporym zawodem.
Trzeźwa realistka
Dziękuję,że podzieliłaś się z nami!
UsuńMam takie same spostrzeżenia.Żeby starczyło mi po 1go zasuwam na dwóch etatach.Wychodzę rano, wracam o 18.00.Padam na pysk o 21.00.Jestem typem adehadowca. Zasuwam na najwyższych obrotach.Prowadzę zajęcia ruchowe, w których sama uczestniczę.Dzieciaki wiedzą,że zawsze się z nimi pobawię, więc orają mną ziemię.Po powrocie do domu jestem padnięta.
Jak słyszę,że nic nie robimy trafia mnie szlag!
Kiedyś ciekawa byłam każdego dnia w pracy, leciałam do niej na skrzydłach.Teraz wstaję rano już zmęczona i zniechęcona.
Pozdrawiam!
Jak dobrze Cię rozumiem... Przeraża mnie nienawiść, którą zieje część polskiego społeczeństwa w stosunku do nauczycieli. Naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, jak w rzeczywistości wygląda życie nauczyciela (zwłaszcza w przedszkolu i szkole podstawowej) od połowy sierpnia do początku lipca. Wczoraj dowiedziałam się, że moja szkoła będzie jednak strajkować (jestem na zwolnieniu od grudnia, więc niestety nie mogę się osobiście zaangażować). Jest to szkoła specyficzna, propisowska, więc tym większa moja radość. Trzymam za Was wszystkich kciuki! Przesyłam pozdrowienia z O.
OdpowiedzUsuńO kurczę, co się stało?Przynajmniej psychicznie odpoczniesz;)
UsuńMam nadzieję,że w końcu coś wywalczymy.U nas za strajkiem opowiedziała się prawie cała kadra!
Ściskam!
Stało się to, na co czekaliśmy 8 lat. :)
UsuńMialam taka nadzieję!!!
UsuńGratulacje💐🤰🐣!!!!
Złość, frustracja, agresja... Tylko jak ja i moje dziecko mamy się czuć wśród tego. To moja córka chce się wypisać z kółka teatralnego bo kocha miłością wielką Panią prowadzącą te kółko ale nienawidzi nie przegotowanych i niegrzecznych dzieci. One zabierają jaj całą radość z grania na scenie. Była obiektem mobbingu ze strony koleżanki. Pomogła pani pedagog, wycharczani i inni nauczyciele. Ale gdy niezrównoważony (rodzice nie chcą go leczyć a szkoła nie mam JAJ żeby go skierować na leczenie) chłopiec ją pobił dostała radę od tej samej wychowawczyni "nie podchodzić gdy ma atak". Te zachowania które tak często opisujesz są udziałem dorosłych ale przede wszystkim dzieci. One nie mają wyboru zostają w tym stawiku zwanym szkołą i problem jednej zdechłej ryby trującej środowisko dla nich pozostaje. Więc powiem coś niepopularnego : są narzędzia na niegrzeczne dzieci i rodziców tylko trzeba mieć jaja żeby je użyć. PS tych rodziców i dziadków uczyły nędzni nauczyciele nie pozwól żeby dzieci uczyły nędzni nauczycie. To od WAS zależy jakie będzie nowe pokolenie. Mądrzy rodzice cię poprą ale głupi no cóż sami mieli głupich nauczycieli. Anna
OdpowiedzUsuńNie znam niestety takich narzędzi. Jak wpisuję uwagę, często nie jest podpisana przez rodzica. Jak rozmawiam z rodzicem, nie znajduję zrozumienia. Zdarza się ,że rodzic przy mnie komentuje zachowanie nauczyciela.Niewychowanego dziecko nie można przenieść do innej szkoły bo niby dlaczego mamy komuś podrzucać kukułcze jajo. Poza tym ma prawo chodzić do szkoły z rejonu. Jeżeli nie ma współpracy z rodzicami to niestety niewiele można zrobić. Na rodzicu nie można wymusić przedstawienia opinii ped. - psychol. Jest wielu uczniów niezdiagnozowanych, którzy męczą siebie i innych bo rodzic twierdzi, że nie ma potrzeby zbadania dziecka. Na porządku dziennym są zachowania agresywne dzieci w wieku 7 lat. To są napady agresji nie incydenty! Przytrzymamy dziecko żeby komuś nie zrobiło krzywdy to jesteśmy oskarżane o przemoc.
OdpowiedzUsuńWielokrotnie rozmawiałam z rodzicami o zachowaniu dziecka i trafiałam na ścianę. Jeżeli dzieciak nie ma żadnych zasad, niczego się od niego nie wymaga, a w domu słyszy, że Pani jest czepialska, to o czym my mówimy. Przykład z dzisiejszego dnia. Opowiadam rodzicowi w jaki sposób zachowywał się syn a On się śmieje. Ręce opadają! Dochodzi do kierowania gróźb karalnych pod adresem nauczyciela, a robią to rodzice! Chłopiec powiedział mi, że on na Dzień Nauczyciela przyniesie Pani kupę (uczeń I klasy).
Często jestem świadkiem rzucania przedmiotami w rodziców przez ich pociechy, popychania i kopania. Nie pracuję w ośrodku specjalnym, tylko w szkole masowej!
Dzieci są niewychowane. Szkoła ich nie wychowa. Nauczyciel może ich wyposażyć w wiedzę, może być wsparciem działań wychowawczych ale ktoś musi zbudować fundamenty.
Nie uogólniam. Wiem, że po każdej stronie barykady są problemy. System działa źle. Edukacja nauczycieli jest słaba. Nie przygotowuje do tego co spotyka się potem w rzeczywistości.
Są nauczyciele, którzy nie mają podejścia do dzieci i nie powinni się nimi zajmować. To dotyczy również niestety często rodziców.