INKA |
Nie chce mi się pisać bo obiektywnie nic ciekawego się nie dzieje ale jak już się zacznie dziać, cholera wie jak to wszystko sensownie opisać żeby nie przynudzać;)
Spędziliśmy cudowny tydzień w DB.To chyba jednak te tereny wiodą prym w plebiscycie na nasze miejsce na ziemi.Przez ten tydzień odpoczęłam bardziej, niż przez całe wakacje.
Dolina Baryczy mnie wycisza.Nie potrafię zrozumieć jak te piękne tereny nadal pozostają nieodkryte i niedocenione.Możemy szwendać się cały dzień dookoła stawów i nikogo nie spotkać.
Dla nas cudownie, dla żyjących z turystyki nie bardzo.
Wydaje nam się,że już wszędzie byliśmy, a za każdym razem odkrywamy nowe miejsca.
Największy problem tego regionu dla mnie to miejsca gdzie można coś zjeść.Większość jadłodajni czynna jest tylko w weekendy.My zawsze lądujemy w Parkowej w Miliczu, choć nie do końca pasuje nam klimat tego miejsca.Bywa że trzeba długo czekać na obsługę, za to zawsze wychodzimy najedzeni;)
Miałam jeździć konno jednak koń p.Joanny nie zamierzał wozić mojego dupska i ani myślał dać się osiodłać.Zniszczeniu uległa część padoku.Mogłoby być gorzej gdyby jednak się udało i moje cztery litery zawisłyby na jednym z bali.Ja konie kocham ale jak widać bez wzajemności.
Chyba mam jakiś problem z tym,żeby traktować konia jak narzędzie.Pamiętam,że jak byłam dzieckiem ojciec się ze mnie śmiał,że koń wyszedł ze mną na spacer, nie ja z koniem i to się nie zmieniło.Chyba pozostanę przy głaskaniu, ewentualnie czyszczeniu i pielęgnacji tego pięknego stworzenia.P.Joanna chciała mi zafundować hipoterapię ale znacznie lepiej poszło mi z kozoterapią.
Kozy nie przestają mnie zadziwiać.Uwielbiam je, wywołują u mnie dziecięcą radość:)
Pojechaliśmy do Wierzchowic z myślą,że wrócimy do Wrocka tylko na komisję lekarską.
Dzień wcześniej zadzwonili z ZUSu,że orzecznik jest chory.Jasna cholera!Całe wakacje rozpiżdżone!
Nie ma tego złego, przynajmniej zaliczyliśmy Barycz;)
Dziś mój mąż miał jechać na zabieg.Rano telefon,że chirurg jest na sympozjum i przekładają na 28 sierpnia.Normalnie dostałabym piany na pysku ale staram się szukać pozytywów bo oszaleję.
A pozytyw jest taki,że nie musimy się rozstawać;)
Ta choroba, a co za tym idzie leczenie i cały ten cyrk uczą nas cierpliwości jak nic innego.Ponad pół roku debatowania co zrobić z guzem i kiedy!Mam nadzieję,że w końcu to cholerstwo usuną.
Powrócił temat in vitro.Pieprznięty z wielką mocą bumerang wraca po trzech latach.
Wrocław dofinansowuje procedurę do 5 tysięcy.Wszystko pięknie bo łapiemy się na warunki ale..
Nie mogę pojąć jak klinika która ma fatalne opinie, dwóch lekarzy, w tym jednego koszmarnego, może wygrać konkurs.
To klinika w której realizowaliśmy program kilka lat temu.Projekt dziecko zakończył się fiaskiem jak wiadomo.Nie chcę dziś jojczyć i użalać się nad sobą ale myślę,że gdybym wtedy wiedziała co wiem dzisiaj pewnie byłoby inaczej.
Z ciekawości przeczytałam komentarze pod lekarką, która nas prowadziła.No dno!Myślałam,że może po tylu latach podejście owej pani ginekolog się zmieniło.
Takiego upokorzenia i chamstwa nigdy przedtem i potem nie doświadczyłam.Może to mnie jakoś zniechęciło do dalszych prób.Czułam się jak inkubator, nie inaczej bankomat chociaż teoretycznie nie płaciłam, pieniądze pochodziły z moich podatków.Dupa na taśmę i następna.Gacie na dupę i następna.Mam straszny mętlik w głowie jakby ktoś mieszał w niej wielką chochlą.
Pojawiła się szansa ale czy wracać do miejsca które oskórowało mnie z godności?
Czy jestem w stanie po raz kolejny zaufać i uwierzyć w sukces?
Czy pieprznąć tą furtką raz na zawsze i czekać na menopauzę?
Czas się kurczy.Zostało mi góra 5 lat.Dużo to i mało.Minęły trzy lata od ostatniej ciąży.Dokładnie trzy lata temu pod koniec lipca dowiedziałam się,że jestem w naturalnej ciąży.To był czas odpuszczenia głowie.Wiedziałam,że zakończyłam program i nic mnie już nie uratuje,że to koniec.
Może ten hamulec, który zaciągnęłam lata temu w głowie nie puścił ani na milimetr.
Trzymam tą wolność i nie potrafię jej puścić, boję się stracić kontrolę.Boję się,że moje życie pogrąży się w chaosie.
Wiem,że moje szczęście nie skurczy się w bezdzietności.Wiem,że potrafię cieszyć się życiem i łapać chwile.Dlaczego do diabła nie potrafię zamknąć tematu, tylko wracam?
Mam nadzieję,że podejmę decyzję najlepszą z możliwych..
Pozdrawiam Tangerina;)
Witam,
OdpowiedzUsuńPani jeszcze wierzy i ma nadzieję, instynkt nie zasnął, ciało też nie powiedziało ostatniego słowa jeszcze... czy można tak poprostu zamknąć te drzwi i ten temat? Czytam bloga i kibicuję. O dziecko staram się 5 rok. Nie udało się invitro, naturalnej ciąży nigdy nie było. Mam nadzieję, że zostanę Mamą i na tą chwilę nie wyobrażam sobie, że będzie inaczej. Życzę wytrwałości, spokoju w sercu i pomyślnych zdarzeń od losu. Psiaki cudne!
Chyba tak jest, ze dopóki cialo daje szansę nadzieja nie gasnie.
UsuńZobaczymy co życie przyniesie. Co by nie przyniosło, biorę🙂
Życzę Pani spełnienia marzeń o macierzyństwo i wszelkich innych również!
Pozdrawiam i dziękuję!
Skoro nie zamknęłaś tematu, to może warto spróbować? Póki te drzwi nie są całkiem zamknięte. Ty chodziłaś do dr W-O? Jeśli tak, to współczuję. Tangerina, jest Invimed. Jeśli masz zamiar do tego wracać, to invicta moim zdaniem nie jest dobrym pomysłem...
OdpowiedzUsuńNiestety miałam wątpliwa przyjemność poznać ta Panią.
UsuńWiem i tam jest lekarz, który wzbudził moje zaufanie.Nie mogę uwierzyć, że Invicta wygrała konkurs.
Podczytuję Twojego bloga od kilku lat, też trafiłam tu z problemem niepłodności. Byłam w wielu miejscach we Wrocławiu, znam i Invictę, i lekarkę o której piszecie, i Invimed. Szczerze mam wrażenie, że wszystkie kliniki leczenia niepłodności traktują pacjentki sztampowo, jeśli coś zadziałało u jednej to robimy u wszystkich... z efektem często mizernym :(
OdpowiedzUsuńWspominając Invictę mam przed oczami tę lekarkę i myślałam że to może ja byłam przewrażliwiona, ale nie, to kobieta pozbawiona empatii (to chyba najdelikatniejsze określenie).
Jeśli masz choć cień wątpliwości, że chcesz jeszcze próbować - polecam dr Halamę z Mediconcept. Tam nie robią in vitro, ale doktor jest świetnym diagnostą, do tego bardzo empatycznym człowiekiem z holistycznym podejściem do medycyny. Idź na 1 wizytę a zapewniam, że wyjdziesz naładowana pozytywna energia, on nie obieca Ci cudu, ale potraktuję Cię indywidualnie, postara się znaleźć problem.
Warto, mój mały cud właśnie słodko uśmiecha się przez sen.
Słyszałam o tym lekarzu. Koleżanka do niego chodziła jak była w ciąży i też chwaliła.
OdpowiedzUsuńOstatnio chciałam iść na rutynowa kontrolę do ginekologa i powiem, że miałam problem by znaleźć kogoś sensownego.
Dziękuję i cieszę się, że się udało!!
Pozdrawiam!
Kurcze, a ja szczerze odradzam...zrobił mi dwie inseminacje nie sprawdzając drożności jajowodów. Są niedrożne, więc nie mogło się udać. A ostatni raz jak tam byłam, na jakiejś kontroli czy coś, już nie pamiętam, powiedziałam panu doktorowi, że będę robiła badanie drożności, tylko nie wiem, czy zdążę, czy jestem przed owulacją czy po. Dr powiedział, że zaraz sprawdzi, a potem na recepcji odebrało mi mowę, bo się okazało, że to "sprawdzenie" kosztowało mnie 400zl. Dodatkowo dr pobrał jakieś wymazy o czym mnie nie poinformował i coś tam jeszcze, w sumie wyszły 4 stówy. Próbował mi "pomóc" przez kilka mcy. Tangerina to strata czasu w Twoim przypadku. Być może Halama zajmuje się parami, które nie mogą zajść w ciążę, ale raczej tymi łatwymi przypadkami. Halama zlecił mi milion badań, a Gizler ocenił, że 90% nie było potrzebne. To były badania, które zleca się kobietom, które nie mogą utrzymać ciąży, a ja nie mogłam w nią zajść.
UsuńWłaśnie czytałam, że zleca milion badań w kosmicznych cenach. Jak mi jednak strzeli do głowy żeby to ruszyć to będzie invimed.Ostatnio byłam w szoku bo okazuje się, że mutacji mtftr już nie bierze się pod uwagę analizując niepowodzenia ciążowe.Trzeba jakoś zachować w tym zdrowy rozsądek i nie zwariować.
UsuńOj bardzo dobrze pamiętam tamte wpisy sprzed lat, rozterki, górki, doły, doliny i wyżyny.. Tego tematu nie da się zamknąć ot tak, siłą woli, będzie wracał bo to niespelnienie. Do momentu aż natura wybierze za Ciebie. A czasu masz jeszcze wystarczająco by stanąć ponownie do walki. Rodzila że mną 44letnia pierworodka, nie odpuściła do końca, w myśl umieraj albo walcz, po kilkunastu ciężkich latach udało się dzięki in vitro. Czy Ty miałabyś siłę? Myślę, że zdecydowanie tak, kto jak kto... Trzymaj się 😘
OdpowiedzUsuńJak tam matka jest już malutka na świecie? Chyba miałaś mieć termin na początek sierpnia🤔?
OdpowiedzUsuńSiła pewnie by się znalazła tylko finansowo kiepsko.Czekam na info w sprawie noworodka😁
Tak wszystko poszło zgodnie z planem i od 14 dni cieszymy sie wspólnym życiem, z całym, czasem wątpliwie przyjemnym, dobrodziejstwem wczesnego niemowlęca. Matka porznieta jak prosię, pogryziona jak wor z prosem, wrzuta i wypluta, natomiast dziecię spokojne, zdrowe i radosne 😉 nie pozostaje nic innego jak czekać na lepsze jutro bo z każdym dniem czuje poprawę..
OdpowiedzUsuńGratulacje! Jest tandem?😊
UsuńDziekuje!Cała ciążę karmilam, tydzień przed porodem średnia skończyła 3 lata. Tyle wyrzeczeń i poświęcenia (nie raz w ciąży ciągnęła "na sucho") żeby po moim powrocie ze szpitala uslyszec- ja już duża jestem, cycus teraz jest Jadzi, ja tylko tak ciut ciut będę pic😂😂 ładne pranko tata zrobił pod moją nieobecność 😉 ale fakt jest taki, że odruch ssania miała perfekcyjny i w nawale matce pomogła. Od kilku dni nie wola wcale, nawet ciut, ciut. Cieszę się, że poszło tak naturalnie, bez żalu i smutku. Mleczna droga wedrujemy teraz z Jadwiga :)
UsuńMyślałam ostatnio o Tobie czy juz😁
OdpowiedzUsuńGratulacje💐😘🍾
Odpoczywaj i nabieraj sił bo będą Ci potrzebne😋Gang kobiet💪Ściskam Was!!!!
Ostrów też realizował program w Invicta. Podeszlismy. Zakończyło się na nieudanej stymulacji. Na dodatkowe badania wykraczające poza owe 5 tysięcy i to, co sami dopłaciliśmy, wydaliśmy kolejny majątek. Za kolejną próbę stymulacji (są to de facto 2 wizyty) zażadali... 3 tysięcy! Na szczęście mąż miał łeb na karku, przeczytał dokładnie umowę i ewakuowaliśmy się stamtąd. Nawet oddali nam część tych pieniędzy wpłaconych. To było nasze 3 podejście do in vitro (prawie każda wizyta u innego lekarza). Wróciliśmy do Invimedu, w którym robiliśmy 2 podejście. Mój ulubiony doktor Żórawski (polecam gorąco) nie obraził się na tę zdradę z Invictą (po naszych obliczeniach procedura komercyjna w Invimedzie okazała się tańsza od tej dofinansowanej w Invicta). 4 podejście w listopadzie ubiegłego roku. Bliźnięta urodzone na początku lipca właśnie dają koncert za ścianą. ;) Przyszły na świat po 8!!! latach starań. Wszystkie próby in vitro finansowane z własnych oszczędności i kredytów (plus to śmieszne dofinansowanie z miasta)... Ale było warto, tego nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Jeśli masz jeszcze choć trochę sił, to próbuj, czy to u ogórków czy pomidorów. ;) Pozdrawiam, Kasia
OdpowiedzUsuńKochana gratuluję!!! Bliźniaki ale numer💐😁💪🍾Przemyślałem temat programu i się nie piszę.Tak sobie myślę, że w klinice nigdy nie widziałam kobiety w ciąży.Na dwóch lekarzy pewnie w końcu trafiła bym do Ogórka, a tego kolejny raz nie mam zamiaru przechodzić.Mowilam mezowi,ze te 5tys to kropla w morzu, która i tak nic nie da bo skuteczność i podejście kliniki jest bezduszne i nastawione na kasę.
OdpowiedzUsuńChokera nie wiem. Mam już 41 lat czy ja ogarnę temat dzieci czy ja dam radę i czy ja chcę. Czasu niewiele na zastanowienie.
Dziękuję i pozdrawiam Was😘🐣🍼