Spędził z nami 9 cudownych lat.
Pamiętam jak pojawił się w naszym domu przerażony.
Trafił do nas z ogłoszenia na gumtree. Napisałam : adoptujemy goldena. Po jakimś czasie odezwała się kobieta. Jej dzieci miały silną alergię na sierść. Płakała gdy zostawiała go u nas. On nawet się za nią nie obejrzał. Jej serce pękało.
Po raz pierwszy zobaczyłam do na przystanku. Czekał z moim mężem na mój powrót od mamy. Byłam przeszczęśliwa. Pierwszy pies w moim dorosłym życiu.
Marzenie się spełniło.
Podobno był ostatni w miocie i nikt go nie chciał. Nie był radosnym psiakiem lgnącym do ludzi.
Był inny. I taki inny został do końca.
Prawdziwy Sokrates, mój myśliciel, chodzący własnym ścieżkami.
Od jakiegoś czasu myślałam o tym, że wkrótce odejdzie może dlatego udało mi się nie rozpaść na kawałki.
Zaczął załatwiać się w domu, spadał ze schodów, źle słyszał i coraz gorzej widział. Widziałam jak się męczy i serce mi pękało, a lekarze mówili, że to jeszcze nie jego czas.
Miałam wrażenie, że czuł się upokorzony tym co się z nim dzieje i to chyba było dla mnie najgorsze.
We wtorek 2 listopda było już źle. Rano zastałam go piszczącego z bólu. Podaliśmy mu pyralginę. Nic nie pomogło. Nie dał rady wstać. Sąsiad pomógł mojemu mężowi i zawiózł ich do weterynarza. Przelewał się przez ręce. Już wtedy czułam, że jest źle. Mąż zadzwonił i powiedział, że na usg wyszły guzy na śledzionie i wątrobie dlatego nie chciał jeść. Wyniki koszmarnie się pogorszyły. Narządy przestawały funkcjonować. Powiedziałam, że musimy mu ulżyć i pozwolić mu odejść. Mój mąż się rozsypał, chyba wypierał to, że pies jest stary i chory. Wiedzieliśmy ,że przedłużanie mu życia jest nieludzkie.
Odszedł w ciszy. Mój maż trzymał go za łapkę i był z nim do końca. Gdy wyszedł z obrożą w ręku, serce mi pękło ale wiedziałam, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy i był z nami szczęśliwy.
Biegaj przyjacielu po zielonych łąkach z Leną. Bądź szczęśliwy i wolny od bólu.
Kocham Cię!
Pozdrawiam Tangerina;)
Rzadko płaczę, raczej sie zgrywam i cisne w sobie emocje ale jak czytam ten wpis to rycze jak dziecko,rano, w kuchni,przy kawie,w sobote..a idz..tyle milosci,czulosci,prawdziwego szczęścia a zarazem tyle samo bolu,strachu,smutku :( przylro mi Edytko, kazda strata boli tak samo mocno jak kocha sie naprawdę, wspolczuje Wam, dajcie sobie pozwolenie na te wszystkie emocje i zal, potem z czystym otwartym sercem przywitacie nowe kudlate wyzwanie :*
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana♥️😘🌹
OdpowiedzUsuń