Wczoraj rozsypałam się po raz setny.
Nie mogłam przestać płakać.
Wiem, że się ogarnę, że się podniosę ale upadam coraz częściej i coraz bardziej boli.
Cały czas czekałam, miałam nadzieję i po raz kolejny ją straciłam.
Dziś mamy 4 kwietnia i pieniędzy z Zusu nadal nie ma. Wściekłość miesza się z bezsilnością.
Mam ochotę coś rozpieprzyć i krzyczeć najgłośniej jak się da.
Moje myśli są coraz bardzie czarne.
Nie przypominam sobie by kiedykolwiek było mi tak źle.
Ubieram się, maluję zakładam maskę uśmiechniętej nauczycielki i wychodzę.
W środku ma dziurę, zapadam się w niej z każdym kolejnym dniem oczekiwań.
To za miesiąc, za tydzień, już jutro, nie ma i tak z każdym miesiącem.
Nie mam już pomysłu skąd brać pieniądze i energię by przetrwać kolejny dzień.
W najgorszych koszmarach nie przyszło by mi do głowy, że znajdę się w takiej sytuacji.
Jak domino, które przewróciło cały mój świat, a ja nie mam pomysłu jak go podnieść.
Czuję, że jestem w fatalnym stanie, ciągle zwodzona, oszukiwana, zawieszona w codzienności.
Muszę być silna bo inni są słabi. Ja też chcę być słaba. Choć na chwilę nie musieć myśleć i kombinować.
Nie musieć wstawać, malować sobie uśmiechu i wychodzić z domu.
Matka prawdopodobnie ma depresję ale twierdzi, że nie jest ,,psychiczna".
Dziś zadzwonili z poradni psychiatrycznej, że nie pojawiła się na wizycie. Byliśmy w szoku bo nie przyznała się, że ma wyznaczoną kolejną wizytę. Byłam wkurzona bo ktoś mógł skorzystać z terminu.
Lekarka powiedział, że na terminy czeka sie miesiącami, a ona dostała go ekspresowo i zmarnowała.
Zdaniem dr, matka ma objawy depresji ale nie chce przyjmować żadnych leków.
Dolegają jej wszystkie choroby świata tylko nie depresja.
Dziś maiła kolejna wizytę u laryngologa, który jej wyłuszczył co jej dolega.
Bóle głowy są wynikiem wysokiego ciśnienia, na które bierze leki. Niedosłuch i nadwrażliwość na wysokie tony działa na nią drażniąco co powoduje wzrost ciśnienia, a co za tym idzie bólów głowy.
Do tego czytanie ulotek wywołuje u niej nocebo. Czyta, że coś wywołuje ból głowy i ma go od samego czytania. Gdyby znowu nie poszedł z nią S. pewnie nic by z tej wizyty nie zapamiętała. Skupiona jest na sobie, a nie na tym co mówi ktoś inny.
Jestem już zmęczona. Naradziliśmy się z bratem, że nie ma co się z nią patyczkować tylko zastosować zimny prysznic. Postanowiliśmy pojechać we trójkę do niej na święta: ja, S. i brachol.
Spróbujemy na miejscu ocenić sytuację i spędzić trochę czasu razem. Ostatni raz brata widziałam 3 lata temu. Mieszka za granicą i rzadko mamy okazję się spotkać
Marzę o tym by ten koszmar wreszcie się skończył i żebym odzyskała swoje życie.
Mam nadzieje, ze sie jakos trzymacie, ze rodzina da sile, ktora przeprowadzi Was w najciezsze dni, bardzo w to wierze, tego zycze :*
OdpowiedzUsuńDziękuję😘Mam nadzieję,że niedługo wyjdziemy na prostą razem z wiosną🌷
OdpowiedzUsuń