Lekarz zaproponował mu termin na 10 sierpnia, a jeśli z niego nie skorzysta, będzie mógł go przyjąć dopiero w połowie września. Zatem nigdzie nie pojedziemy. Odwołaliśmy po raz kolejny wyjazd w góry.
Był nam cholernie potrzebny ale ważniejsze jest pozbycie się guza.
Czułam, że coś się posypie. Zaczynam wierzyć w samospełniające się proroctwo. Chcesz, to masz.
Staram się dostrzegać jakieś dobre strony tego wszystkiego ale łatwe to nie jest.
Cały rok czekamy na pieniądze, cały rok czekałam na urlop, czekamy na wizytę, zabiegi, informacje, rozwiązanie trudnych sytuacji. Być tu i teraz owszem można jak się nie ma na głowie zbiegu egzekucji komorniczej, raka, depresji i złotówki w portfelu. Ciężko zakotwiczyć się w chwili gdy nie masz za co żyć, Twój mąż walczy z chorobami, a Ty starasz się być silna.
Czasem się zastanawiam co by było gdyby te wszystkie koszmary przytrafiły się rodzinie z dziećmi, samotnej osobie, emerytom. Czy dali by radę to wszystko dźwignąć?
Nie jestem siłaczką ale utrzymanie nas i dwóch psów ma się nijak do wydatków kilkuosobowej rodziny.
Ile jeszcze jesteśmy w stanie żyć w takich warunkach?
Umówiłam poradę telefoniczną lekarza psychiatrę. Poproszę go jednak o leki bo słabo sobie radzę.
Żeby choć jedna sprawa zaczęła się prostować.
Zastanawiam się czy Zus z premedytacją nas okłamuje. Wnioski o przygotowanie dokumentacji dotyczącej sprawy złożyliśmy dawno temu. W lipcu miały być dokumenty. W poniedziałek komisja, a my nie mamy nic! Ani dokumentów ani pieniędzy, niczego.
Podejrzewam, że anulowanie nakazu zapłaty sąd wysłał na mój adres zameldowania. To były pewnie te dwa polecone o których mówiła mama. Nasz pełnomocnik wystąpi o ponowne wysłanie pisma na adres zamieszkania i skieruje wniosek do komornika o odblokowanie kont i zwrot pobranych środków.
Jak temat się zakończy składamy na niego skargę na między innymi uciążliwe prowadzenie egzekucji.
Najlepsze jest to, że za skargę trzeba zapłacić.
Wczoraj spotkałam koleżankę. Oczywiście co słychać bla bla. Jak już zaczęłam opowiadać, minę miała kiepską. Ja wiem, że ludziom ciężko się tego słucha i nie wiedzą co powiedzieć, dlatego czasem lepiej nie pytać;) Unikam towarzystwa bo nie chcę nikogo obciążać naszą sytuacją. Ludzie mają swoje problemy.
Ten blog jest dla mnie taką rozmową, a raczej monologiem. Pisanie pomagało mi gdy staraliśmy się o dziecko i ten efekt terapeutyczny się utrzymuje. Może egoistycznie ale piszę by zostać przy zdrowych zmysłach.
Pisałam już to chyba kiedyś ale gdy byłam mała i w domu był gnój to zastanawiałam się co miłego czeka mnie niedługo i to trzymało mnie przy życiu.
Zatem czekam i mam nadzieję.
Dziś czekam na męża. Wieczorem wraca z Poznania.
Poznańskie murale.
Jeżyce.
Enjoj the little things : cyt. Ciebie Moje szczęśliwe chwile:
OdpowiedzUsuńSpacer z psem
Psi pysk na moim brzuchu
Chwila z książką, gazetą
Cisza
Słoneczny dzień
Śmiech dziecka
Uśmiechnięta staruszka
Śpiew ptaków
Dobry obiad zjedzony w dobrym towarzystwie
Odwzajemniony uśmiech przechodnia
Przytulanie do mojego chłopaka i wsłuchiwanie się w bicie jego serca
Kawa (jeszcze do niej wrócę!)
Leżenie na trawie i wpatrywanie się w chmury, zgadywanie kierunku lotu samolotów
Laurka lub miłe słowo od podopiecznych lub ich rodziców
Dobra czekolada!
Widok motyla
Widok dzikich zwierząt i w sumie jakichkolwiek zwierząt;)
Pobyt w Dolinie Baryczy
Zatrzymaj sie :****
Dziekuje❤️Nic się nie zmieniło oprócz tego,że mój chłopak zamienił się w męża☺️
Usuń