Już na finiszu auto zaczelo sie dziwnie zachowywać.Nie chciało przyspieszać i szarpało.Jak już zatrzymalismy się na parkingu to nie chciało odpalić.
Może inaczej odpalało na 3 sekundy.
Prawie 2h spędziliśmy czekając na lawetę.
Mieliśmy prowiant i herbatę,więc nie było źle;)
Nawet zrobiliśmy sobie krótki spacer.
Podobno sąsiad jest mechanikiem i może zbadać pacjenta.
Gość w ramach u ezpieczenia przyjechał z Jeleniej,zapakował auto na lawetę i zrzuciliśmy go pod chatą.
Podejrzewamy pompę paliwa.
Do najtańszych awarii nie należy ale czy mamy na to jakiś wpływ.
Czekamy na sąsiada i zobaczymy.
Psy jechały same na lawecie.
Bałam się,że jak otworzymy drzwi pod domem to auta nie trzeba bedzie naprawiać bo czarny rozniesie go w drobny mak.
Wył oczywiście ale auto całe;)
Najważniejsze, że jesteśmy w bazie.
Do niedzieli mamy czas.
Pada śnieg!:):)
Rano przywitał nas biały świat,który do Jagniątkowa jeszcze nie dotarł;)
Ps.żeby było bardziej dramatycznie rano na koncie odkryłam kolejne zajęcia.
Na szczęście prawnik mnie uspokoił,że to pokłosie porządkowania moich spraw i przekazania wierzytelności jednemu komornikowi.Mojemu ulubionemu od skarg i kontroli.To znaczy,że sprawa jest na finiszu.
Jak pan D.A przejmie moje wierzytelności, sprawa zostanie przez niego umorzonai zakończona.
Pozdrawiam Tangerina;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.Na każdy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam odwiedzających:):)